
Wyśmiewanie, obgadywanie za plecami, wytykanie palcami – tego wszystkiego może się obawiać nastolatek, który chciałby sięgnąć po pomoc psychologiczną. Przecież nie jestem nienormalny_a – taka myśl często rodzi się w głowie młodych ludzi, kiedy słyszą słowo “psycholog”. Ok, dam sobie jakoś radę, sam_a sobie poradzę – tak często kończą się próby sięgnięcia po pomoc, co niekiedy jest początkiem kryzysu psychicznego.
Ktoś się dowie, tego bym nie zniósł_a – to często słyszę od młodych osób, z którymi rozmawiam na telefonie zaufania. Dlaczego w młodych ludziach pojawiają się te wszystkie obawy? Otóż większość z nas nie była nigdy w tym zakresie edukowana lub słyszała jedynie zdawkowe informacje dotyczące dostępnych form pomocy psychologicznej, ich funkcjonowania, celu oraz korzyści z nich płynących.
Na pierwszy ogień idzie psycholog szkolny. Nie dość, że nie w każdej szkole jest taka osoba, to gdy już jest, bardzo często nie wiadomo, kim jest, co dokładnie robi, czy można jej zaufać, w jakim celu do niej iść, jak się zachować, o czym mówić… Co więcej, w dużych placówkach szkolnych psycholog ginie w stosie papierologii i mimo szczerej chęci przebywania z młodzieżą, która wymaga wsparcia, najzwyczajniej nie ma na to czasu. Przy ok. 1000 uczniów i nawet dwóch psychologach pracujących na zmiany, to po prostu niewykonalne. Takie są smutne realia w naszych szkołach. Kiedy uczęszczałam do liceum, przez 4 lata ani razu nie widziałam Pani Psycholog na oczy (wiem, że to była kobieta i pamiętam jak dzisiaj – pokój znajdował się naprzeciwko sali do języka niemieckiego)! Nigdy nie mieliśmy z nią żadnego spotkania.
Brak spotkań uczniów z psychologiem buduje dystans i brak zrozumienia, w jakim celu taka osoba została zatrudniona w szkole. Zwykle kojarzona jest z pomocą dla uczniów z trudnościami w nauce czy z tzw. niesfornym zachowaniem i wydaje się, że tu ich rola się kończy. Kiedy byłam licealistką, moja koleżanka chodziła do naszej psycholog, a ja się zastanawiałam, o czym ona może z nią rozmawiać. Ta z kolei wstydziła się i obawiała, że ktoś to zobaczy (mi powiedziała o tym w tajemnicy). Niestety nic w tym dziwnego, skoro sami nauczyciele demonizowali i naznaczali wizytę u psychologa szkolnego jako formę kary. Będziesz się tak zachowywał_a na lekcjach, to wyślę Cię do psychologa, może z tobą jest coś nie tak. Kto z nas choć raz nie usłyszał takiej frazy?
Telefon zaufania – chyba niewiele osób ma świadomość istnienia takiego „przyjaciela”. Mając ok. 16 lat zadzwoniłam pod jeden z takich telefonów – czułam taką potrzebę, numer telefonu znalazłam w książce telefonicznej, a o samym telefonie usłyszałam od kogoś w szkole. Kiedy się dodzwoniłam usłyszałam miły głos, jednak tak bardzo przeraził mnie fakt, że ktoś się o tym dowie, że natychmiast się rozłączyłam. Serce waliło mi jeszcze przez dobrą godzinę, a przecież nawet nic nie powiedziałam.
Pamiętajmy, że Polsce istnieje kilkanaście telefonów zaufania. Mamy takie, które dedykowane są młodzieży, ale również wiele ogólnych, w których młodzi ludzie z równą starannością zostaną wysłuchani. Nie należy się obawiać korzystania z TZ – są absolutnie anonimowe, a ludzie którzy tam pracują, robią to z niezwykłą dbałością. Szczęśliwie te formy wsparcia coraz częściej pojawiają się w świadomości młodych osób, a to za sprawą kampanii, jakie pojawiają się na billboardach, w telewizji i coraz częściej w mediach społecznościowych. Nie bójmy się sięgać po pomoc.