
Co czujesz, gdy ktoś mówi Ci, że mogłeś zrobić coś lepiej, albo zająć się jeszcze innym tematem? Złość? Na siebie? Czy na tę osobę? A może na cały świat? Towarzyszyło Ci być może również uczucie bycia niewystarczająco dobrym, jeśli to twoja pasja. Jakakolwiek emocja, która wtedy wypełniła Twoje ciało, była w porządku.
Dziś skupimy się na ciemnych stronach działalności internetowej, ale żeby nie zasypać Cię tylko trudnym tematem… Poczytasz o czymś milszym, choć wtedy trzeba przeczytać do końca.
Pęknięcie bańki
Obserwujesz pewnie rzeczy na internecie, które są zgodne z Twoimi poglądami. Czasem nasza bańka nam pęka i trafiamy na ludzi o zupełnie innych poglądach, nieszanujących odmienności. Często zdarza się, że to właśnie zdanie młodych osób jest umniejszane bądź bagatelizowane. Czuję wtedy złość, bo wiek nie świadczy o tym, czy ktoś ma rację lub nie. Nastolatek może charakteryzować się większym doświadczeniem życiowym niż dorosły, albo mieć większą wiedzę w jakimś temacie. To jest OK i choć niektórym trudno to zaakceptować, to nie warto zmieniać swojego zdania tylko dlatego, żeby przypodobać się innym.
Mnie bańka pękła na początku marca i wywołała ogromne trzęsienie ziemi w moim sercu. Od tego czasu dochodzę do siebie i idzie mi to bardzo powoli, bo na początku przyjęłam taktykę, przez którą postanowiłam od swoich uczuć uciec. Zajęłam się wtedy studiami i Azylem, robiłam dużo grafik i różnych innych fajnych rzeczy. Na jednej z sesji psychoterapeutycznych do tego wróciłam… I znów poczułam wszystkie trudne emocje, których unikałam.
Nakreślę Wam mniej więcej sytuację. Pamiętacie naszą radość, gdy miałyśmy okazję wystąpić w Senacie RP? Było (i jest) to dla nas niesamowite osiągnięcie, poczułyśmy się docenione. Zostałam zaatakowana, że nie zajmuję się tematem alienacji rodzicielskiej, zaskoczyło mnie to i zaszokowało, bo od dawna mam sprecyzowane cele i tematy, które chcę poruszać. Zaczęłam dostawać spam emaili. Postanowiłam powiedzieć “stop”, bo moja rola na tym posiedzeniu została pomylona – nie byłam tam posłanką, nie mogłam zająć się w żaden sposób tym, o co zostałam poproszona. Pomyślałam, że być może te osoby tego nie wiedzą, więc pod swoim imieniem i nazwiskiem na jednym z portali społecznościowych napisałam, że nie będę się tym zajmować, bo wiem dokładnie na co chcę zwracać uwagę i proszę o zaprzestanie spamowania mojej skrzynki emailowej. Liczyłam, że zostanę zrozumiana. Okazało się zupełnie inaczej.
Na jednym z facebookowych profili zaczęły powstawać posty, gdzie te osoby zaczynały wyrażać swoją frustrację, wyładowywać swoją złość na mnie – na zupełnie niewinnej osobie. Ja jedynie postawiłam granicę, chciałam o siebie zadbać. Treść tych postów i komentarzy była hejtem, przeczytałam jaka zła i okropna jestem, że nie powinnam się zajmować tematem psychiatrii, jeśli nie mam pojęcia o innej sprawie. Był wytykany mi mój wiek i wygląd. Przeszukany został mój prywatny instagram, gdzie m. in. dodałam swoje zdjęcie z psem i napisałam, że to moje największe wsparcie. To, co publikuję w internecie pod swoim imieniem i nazwiskiem, jest zgodne ze mną. Wiem, co chcę dodać, a co może mi zaszkodzić. Czy zdjęcie ze zwierzakiem okazało się “świetnym pomysłem” na wyśmianie? Jasne, że tak. A każda z osób, która pisała różne okropieństwa na mój temat była dorosła. Od tego momentu, co jakiś czas dostaję też emaile z ogromną ilością zdjęć znanego zbrodniarza wojennego.
To wszystko wpłynęło bardzo źle na mnie, choć długo próbowałam się do tego nie przyznawać, zgrywać silną osobę. Moja zbroja została naruszona, i o ile wcześniej hejterskie komentarze pod wywiadami ze mną raczej nie dobijały się do mojego serca, to teraz było inaczej. Zaczęłam czuć lęk, że spotkam jakąś z tych osób na ulicy i stanie mi się krzywda. Gdy zaprasza mnie ktoś do znajomych na facebooku lub zaczyna obserwować na instagramie, boję się, że gdzieś znów powstały wyśmiewające mnie posty. Wraca to do mnie w snach, albo między wierszami, gdy przeglądam internet…
To nie cały świat jest przeciwko mnie.
Gdy zobaczyłam pierwszy post na mój temat ogarnął mnie szok, później zaczęłam się strasznie trząść i płakać. Nie wiedziałam co robić. Napisałam o tym moim znajomym i zaczęli zamieszczać swoje komentarze pod tymi okropnymi słowami, walczyli o moje dobre imię, gdy ja nie miałam siły. Wysłałam też emaila swojej psychoterapeutce, dzięki której wtedy wróciłam na ziemię. Dali mi ogromne wsparcie, bardzo mnie to podniosło na duchu, ale mimo wszystko muszę swoje wartości od nowa ułożyć. To była dla mnie trudna lekacja życia, na którą nie byłam w stanie się przygotować wcześniej. Nie przypuszczałabym, że stanę się ofiarą tak masowego ataku.
Ta sytuacja nauczyła mnie, że nie jestem w stanie zaspokoić potrzeb każdego, że nie muszę tego robić i mogę podejmować subiektywnie dobre decyzje dla mojego zdrowia, i że nie mam kompletnie wpływu na reakcje innych osób.
Hejt to hejt
Czasem warto komuś zwrócić na coś uwagę, konstruktywnie skrytykować czyjeś zachowanie, które np. krzywdzi innych. Ale… Hejt rani. Nie raz skutkował podejmowaniem dramatycznych decyzji przez ofiarę, nie raz zmiażdżył tę osobę, naruszył jej zdrowie psychiczne, czy samoocenę.
Nie mamy wpływu na to, co ktoś pisze w internecie, ale mamy wpływ na to, co my w nim umieścimy. Nie hejtuj.
(bez)nadzieja
Wydawało mi się, że znajduję się w sytuacji beznadziejnej. Czułam się jakby ktoś zabrał mi moją nadzieję, że świat będzie kiedyś dobrym miejscem. Żeby Wam to zobrazować to ujmę to metaforycznie.
Wyobraźmy sobie małe dziecko, któremu dajemy wymarzoną od lat zabawkę, cieszy się, prawda? Widzimy jego uśmiech, to jak się nią bawi. Nagle przychodzi nieproszony gość, wyrywa ją dziecku. Na jego oczach niszczy i wyrzuca do śmieci. Ucieka. Możemy za nim pobiec i krzyczeć, ale czy to zwróci zabawkę?
A gdyby wyjąć zabawkę z kosza i spróbować ją naprawić? Istnieje możliwość, że wróci ona do wcześniejszego stanu. Może zabraknąć jakiejś części i będziemy musieli jej poszukać, zdobyć w inny sposób. Ale zawsze może być jak dawniej, albo lepiej.
To właśnie trochę tak jest z moją nadzieją, że świat może być dobrym miejscem. Muszę odbudować swoje zaufanie, ustawić nowe granice i w różny inny sposób zadbać o siebie najlepiej jak potrafię.
Chciałabym Wam przekazać, że…
- Hejt nie świadczy o Tobie, a o osobie która umieszcza takie słowa.
- Nigdy nie jesteś sam_a. Powiedz o tym komuś, uzyskasz wsparcie. Ja sama czasem czuję się osamotniona, ale jest przy mnie wiele dobrych osób, na które mogę liczyć.
- Możesz zgłosić to na policję. W sieci nikt nie jest anonimowy.
- Jeśli robisz to, co jest zgodne z Twoimi marzeniami, Twoją pasją w sieci, możesz to robić. Nawet jeśli znajdzie się 5 osób, które powiedzą, że to nie ma sensu. Istnieje prawdopodobieństwo, że inne 100 powie, że robisz wspaniałą robotę.