Wychodzę z domu i zamykam drzwi na klucz. Najpierw jeden, potem drugi. Naciskam na klamkę, by upewnić się, że są zamknięte i żaden niespodziewany gość nie dostanie się do środka. Idę przed dom, gdzie znajduje się mój samochód. Zamykam furtkę. Ale czynność wsiadania do samochodu nagle przerywa mi pytanie, które pojawia się w mojej głowie: „A zamknęłaś dom?”. Staram się z całej siły przypomnieć sobie moment zamykania drzwi, ale robię to zawsze, gdy wychodzę z domu i zawsze tak samo. Nie umiem sobie przypomnieć czy obraz, który pojawia się w mojej głowie dotyczy czasu dosłownie sprzed chwili czy może sprzed tygodnia. W konsekwencji wracam przed drzwi wejściowe i sprawdzam czy na pewno są zamknięte. Brzmi znajomo? Myślę, że każdy z nas raz na jakiś czas doświadcza takich sytuacji. Pojawiające się nagle pytania mogą dopytywać nas o drzwi, kuchenkę gazową czy żelazko. Wielu z nas zastanawia się, czy jest to normalne. Jednorazowe upewnienie się o wykonaniu jakiejś czynności z pewnością jest normalne, to jest mieści się w normach jakie nakłada na nas społeczeństwo i my sami. Ale co, gdy musimy sprawdzić coś kolejny i kolejny raz i ciągle czujemy, że coś może być nie tak? Jeden raz- w porządku. A jeśli tych „razów”  będzie dziewięć?

Mam właśnie pod ręką bardzo ciekawą książkę pt. „Mordercza układanka” Paula Brittona. Tytuł może przestraszyć i zapewne nie będzie kojarzyć się w żaden sposób z nieustannym powtarzaniem czynności. Jednak w jednym z pierwszych rozdziałów narrator opisuje fragmenty terapii jaką odbywa ze swoją pacjentką- Claire. Tematem ich rozmów jest nieustanna obawa Claire, że ktoś włamie się do jej domu. Szczególnie takie myśli dokuczają jej w nocy, przez co nie może spać. Claire radzi sobie z występującym dyskomfortem obchodząc cały dom i sprawdzając czy drzwi i okna są zamknięte. Brzmi rozsądnie, każdy może się zapomnieć albo omyłkowo nie wykonać czegoś jak należy. Problem w tym, że Claire wykonuje te czynności dokładnie… 9 razy. Również jej codzienne kąpiele zamieniły się w obsesyjny rytuał, który musiał być wykonany nawet 6 razy w ciągu dnia. Mało tego, każda część ciała musiała być umyta i wysuszona w odpowiedniej kolejności. Oczywiście, można dbać o to mając na uwadze higienę, ale podstawowym pytaniem jakie trzeba samemu sobie zadać związane jest z ilością i rzeczywistą wagą wykonywanych czynności. 

Nie bez powodu wyżej użyłam słowa „obsesyjny”. Mała dawka teorii pomoże nam zrozumieć o co chodzi. To co dotyczyło Claire, a pokrótce opisałam to zaburzenia kompulsywno- obsesyjne. W skrócie OCD, potocznie nerwica natręctw. Objawiają się niezwykle częstym wykonywaniem tych samych czynności lub nieprzerwanym napływem nieprzyjemnych, natarczywych myśli. Pojawiać mogą się same uporczywe myśli, które nieustannie krążą po głowie, lub myśli wraz z natrętnymi zachowaniami. OCD diagnozowane jest przez lekarzy psychiatrów, którzy zlecają odpowiednie leczenie. Wiele osób unika kontaktu ze specjalistą niesłusznie obawiając się oceny lub zawstydzenia.- zupełnie niepotrzebnie! Co bardzo ważne, w Polsce do lekarza psychiatry nie potrzebne jest żadne skierowanie. Pozwala to uniknąć osobie zainteresowanej zbędnego załatwiania formalności. 

Przypominam sobie fragment stand-upu, w którym autor żartuje, że jeśli uderzy się w kostkę kablem od żelazka, to chodząc pół dnia z obolałą nogą z pewnością nie zapomni czy wyciągnął wtyczkę urządzenia z gniazdka. To oczywiście żartobliwy sposób na próbę zapamiętania wykonywanej czynności, którego zdecydowanie nie polecam. Jednak co można dla siebie zrobić to urozmaicić rytuały wykonywane dzień za dniem, zawsze wyglądające tak samo. Przykładowo – wyciągając klucz z zamka drzwi można zwrócić uwagę na jego kolor. Czy jest on złoty? A może srebrny? Może dostrzegasz na nim jakiś napis? W sytuacji wyciągania wtyczki żelazka z gniazdka, można zadbać o jednoczesne ułożenie deski do prasowania pod innym kątem lub zupełnie nowy sposób zwijania kabla samego urządzenia. Sposobów jest wiele. Ważne tylko, by szukając rozwiązania nie popaść w kolejne rytuały, które mogą przysporzyć dodatkowych zmartwień i dyskomfortu. Osobą, która pomoże to określić będzie właśnie lekarz psychiatra. Podstawową zaletą kontaktu ze specjalistą jest nauka o tym, skąd wzięły się myśli natrętne, oraz jaką wybrać formę psychoterapii, żeby się wyleczyć.  I to właśnie jest dobry powód, który należy  postawić na pierwszym miejscu w plusach tworząc listę „za” i „przeciw” rozważając kontakt ze specjalistą w dziedzinie zdrowia psychicznego. Człowiek uczy się całe życie. Najważniejsze, to poznać samego siebie jak najlepiej się da, by następnie móc godzić ze sobą powstające konflikty i odpowiednio dla własnego zdrowia dobrać do nich rozwiązania.