To oczywiste, jednak… Gdy słyszę o perfekcjonizmie, to często w kontekście osoby, która codziennie realizuje co do joty swój harmonogram, ma estetyczne notatki z zajęć, od razu segreguje i prasuje ubrania w szafie czy przyrządza apetycznie wyglądające, zawsze zdrowe posiłki, niczym z Instagrama. Kiedyś myślałabym, że ktoś taki jest chodzącym ideałem, a teraz raczej rodzi się we mnie współczucie.
Bo gdyby tak spojrzeć na perfekcjonizm jako koncepcję, która zabiera nam godziny na wyczerpujących czynnościach? Zaprząta głowę natrętnymi myślami? Sprawia, że porównujemy się kto jest lepszy? Że żyjemy w ciągłym stresie i lęku? Właśnie taka jest rzeczywistość wielu osób, które zmagają się z perfekcjonizmem. Czasami przybiera on tak skrajną formę, która powoduje np. pracoholizm lub… zaburzenia odżywiania.
Zaburzenia odżywiania mogą być odzwierciedleniem poczucia kontroli w życiu, z powodu np. przebytej traumy. Tak było w moim przypadku. Perfekcjonizm, wysokie ambicje, dążenie do ideału – dawały mi poczucie kontroli, było to jednak bardzo złudne. Bo nie da się zdrowo funkcjonować w taki sposób. Ciągłe myślenie o jedzeniu, obsesyjne ćwiczenia, diety – wszystko to tworzyło błędne koło, które sprawiało, że traciłam tak naprawdę kontrolę i rozsądek w tym, co robię.
Perfekcjonizm odegrał (dalej czasami odgrywa) dużą rolę w moim życiu, nie tylko w kwestii świetnych wyników w nauce, które wiele mnie kosztowały, ale także spowodował, że moja relacja z jedzeniem i ciałem była tragiczna, mocno zaburzona. Rok temu myślałam, że mam to całkiem opanowane, gdy tak naprawdę zmagałam się z nawrotem. Podczas terapii uświadomiłam sobie coś, co nie wydawało się takie oczywiste dla mnie. Zadaniem domowym było odinstalowanie aplikacji mierzącej kroki. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, myślałam, że to prozdrowotne, żeby trzymać się tych rekomendowanych 10 tysięcy kroków. Jednak w moim przypadku był to czynnik, który nakręcał coraz to nowe, obsesyjne myśli i zachowania. Zawsze musiałam mieć naładowany telefon, aby aplikacja działała, obliczyłam czasami kroki co do metra, żeby się wszystko zgadzało, a gdy to się nie udawało, to czułam irracjonalny lęk i złość. Nie brzmi to już tak zdrowo, prawda?
Wiem, że perfekcjonizm nie musi przybierać tak skrajnej formy, ale niezaprzeczalnie ma duży wpływ na rozwój wielu nieprawidłowości, zaburzeń i utrudnia proces zdrowienia.
Nauczyłam się kilku sposobów, które pozwoliły i dalej pozwalają mi przełamać ten szkodliwy krąg. Te metody nie tylko poprawiły moją relację z jedzeniem i ciałem, ale też podniosły komfort życia. Dzięki nim potrafię powiedzieć, że zrobiłam coś świetnie, umiem siebie docenić i… potrafię się sobą zaopiekować w trudniejszych momentach!
1. Uświadomienie sobie, że nie da się tak funkcjonować
Zdanie sobie sprawy z absurdu takiego stylu życia jest kluczowe i niezbędne do wprowadzenia zmian. To tak naprawdę pierwszy etap.
2. Krok po kroku
Nie rzucaj się od razu na głęboką wodę, bo to może wywołać zbyt dużo frustracji i trudności. Możesz rezygnować z „idealnych” zachowań powoli, a nie z wszystkich na raz.
3. Docenianie „małych” sukcesów
Codziennie wieczorem zapisuj na kartce przynajmniej 3 rzeczy, które udało Ci się osiągnąć w danym dniu. Nie muszą być one „wielkie”. Chodzi o zauważenie choćby tych najmniejszych, tj. umycie zębów czy wstanie z łóżka.
4. Zdjęcie maski
Nie musisz udawać, że wszystko jest OK. Możesz powiedzieć przyjaciółce, że masz trudności ze zrobieniem zadania domowego i zapytać, czy mogłaby Ci pomóc. Możesz się rozpłakać przy rodzicach, jeśli czujesz taką potrzebę. Kiedy narzucasz sobie presję, aby być kimś, kim nie jesteś, możesz odczuwać strach przed oceną, obawę przed bliskością, a nawet unikać spotkań z bliskimi, aby tylko nie zobaczyli jakiegoś potknięcia
5. Dostrzeganie i akceptacja
To trochę trudniejsze zadanie. Wymaga większej refleksji i bezpośredniej konfrontacji z natrętnymi myślami. U mnie pomagało wypowiadanie ich na głos, np. „nie posprzątałam dziś biurka przed snem i jestem z tego dumna”, „nie umyłam kompulsywnie rąk trzy razy i zadbałam w ten sposób o moją skórę”, „nie policzyłam ile kalorii ma ten posiłek i bardzo mi on smakował”.
6. Wady i zalety
Zadaj sobie pytanie: Co dał mi perfekcjonizm? Jakie są tego zalety i wady? Możesz zapisać je na kartce i zrobić listę. Zastanów się także nad powodami, dla których postanowiłeś pracować nad zmianą.
7. Dyskusja z myślami
Czy ta potrzeba perfekcjonizmu to potrzeba surowego rodzica, czy wewnętrznego dziecka? Jak widzi to zdrowy dorosły? Czy ta potrzeba wynika z tego, że coś ostatnio się nie udało i staram się to naprawić poprzez kontrolowanie wszystkiego w swoim życiu? Możesz ją zrealizować przez metodę krzesełek (sprawdza się podczas terapii) lub w myślach czy na kartce.
Próba bycia perfekcyjnym zabiera nam część życia i być może często pozbawia szansy na pełne przeżywanie i odczuwanie danego wydarzenia, ogranicza nasze możliwości, trzyma nas na utartych ścieżkach i schematach. Może sprawiać, że w ogóle nie wykonujemy danej czynności ze strachu przed brakiem perfekcji i regularnie prokrastynujemy. Jeśli czytasz te słowa i czujesz, że utożsamiasz się chociaż z kilkoma z nich, odczuwasz zrozumienie i ulgę, prawdopodobnie jest to ważny znak. Wiem, że wydostanie się z tego brzmi jak bardzo trudne i męczące wyzwanie, w końcu nieuniknione będą wzloty i upadki, ale ta zmiana i chęć jej dokonania są ważnym procesem zdrowienia. Końcowy efekt naprawdę sprawi, że funkcjonowanie będzie o wiele łatwiejsze. Zasługujesz na to.
Trzymam za Ciebie kciuki, powodzenia!